Newsletter

Dziennik z planu

  • Dodaj link do:
  • facebook.com

jesteś na stronie: szumowski.pl / Projekty /  Historie niesione przez wiatr  /  Dziennik z planu

30.09
Jestem w Kabulu. 30 stopni w cieniu. Na razie niewiele widziałem, przyjechaliśmy kilka godzin temu. Nie ma żurku, ogórków kiszonych ani kapusty kiszonej. Nie ma nic, jest pięknie. -Znam już 2 słowa: Taszakur(dziękuję), masdoras (pyszne). -Widok z tarasu w domu w którym mieszkamy. Paczka papierosów kosztuje 1$.

 

-Szczepienia zrobione. Wróciliśmy z zakupów. Jest już noc, 20 stopni.


-Jest tu dużo kotów, są bardzo lubiane. Psy budzą paniczny strach, nawet u wielu mężczyzn. To inny widok z tarasu:

-Pyszny chleb tu mają. Konserwowe ogórki też bardzo dobre ale importują je z Iranu.

 

-Do żadnej bazy się nie wybieramy. Dzisiaj rano był zamach, nie wiem ile osób zmarło. Poza tym byliśmy w slumsach. Nigdy takiej biedy nie widziałem, ale niewiele podróżowałem, więc niewiele widziałem. Na koniec dnia nagrywałem z tarasu timelapse na górę, tak żeby uchwycić przemianę dnia w noc.
Po 15 minutach zapukał do nas pan z rodziną, żeby dowiedzieć się co robimy. Pan mówił doskonale po angielsku, więc mogliśmy mu wytłumaczyć co robimy, ale kamerę musieliśmy zdjąć. NIE WOLNO PODGLĄDAĆ KOBIET. ZA PODGLĄDANIE MOŻNA STRACIĆ ŁEB. Mieliśmy dużo szczęścia że trafiliśmy na tego gościa, bo gdyby przyszedł Afgańczyk bez znajomości angielskiego byłby straszny dym.
-Aaa, i zapomniałem jeszcze jedną akcję: zatrzymała nas policja. Paszporty, kontrola, pytania co robimy itd. Potem zaczęliśmy gadać. Jeden z gliniarzy zagaił do mnie po angielsku jak można się dostać do Polski, następnie zapytał czy wierzę w Boga. Żeby nie podnosić mu ciśnienia powiedziałem że tak, wtedy on mnie zapytał o wyznanie. Powiedziałem że jestem chrześcijaninem (Jezus przewracał się w grobie). Wtedy pan policjant... zaczął mnie nawracać na Islam, całkowicie na serio.

 

02.10

Dzisiaj cały dzień w slumsach. Odwiedziliśmy kobietę z dziesięciorgiem dzieci. Ojciec rodziny łapie dorywcze fuchy, stałą pracę ma jedynie jego najstarszy dwunastoletni syn, który jednocześnie jako jedyny z dzieciaków chodzi do szkoły. Brak prądu, dom z gliny, miliardy much, tak wygląda cała dzielnica.

-Znam wielu takich którzy uważają, że jesteśmy biednym krajem.

-Najbardziej niezwykłe jest jednak to,że Ci ludzie (a przynajmniej Ci z którymi rozmawialiśmy) mają w sobie ogromnie dużo godności i nie poddają się. To uchodźcy, których od tradycyjnych pasterskich zajęć kultywowanych od setek lat, oderwała wojna. Poza kilkoma NGOsami, nikt im nie pomaga, jednak oni walczą o przetrwanie.


04.10
Dzisiaj zaczęły się jedne z najważniejszych świąt muzułmańskich, Id al-Adha. Muzułmanie świętują łaskawość i dobroć Boga, który pozwolił Abrahamowi złożyć w ofierze barana, zamiast syna. Z tej okazji we wszystkich krajach muzułmańskich zarzynane są barany, aby dobry Bóg mógł nasycić swoją żądzę krwi, a jego dzieci mogły się najeść.

- Muszę coś dodać do swojego wpisu: absolutnie nie potępiam kultury muzułmańskiej i nie porównuję jej do naszej. Gdybym miał się odrodzić jako zwierzę, wolałbym Afganistan niż Europę, która zabija przemysłowo (podobnie w czasie 2 wojny światowej wolałbym być rozstrzelany niż umrzeć w Oświęcimiu). Jesteśmy równie krwiożerczy jak muzułmanie, nie mam co do tego wątpliwości. Jedyna różnica między nami polega na tym, że my wolimy zabijać w białych rękawiczkach.

- To tradycyjny afgański strój. 90% ludzi tutaj tak się ubiera:

- Nie tylko wyglądam jak ONI, ale zaczynam tak samo myśleć i na przykład dochodzę do wniosku, że mężczyzna powinien mieć kilka żon, przy czym odmiennie od NICH uważam że powinny się same utrzymywać.


05.10
Ciekawostka z Afganistanu: Dużo mężczyzn maluje sobie oczy a dzisiaj ugościł nas bogaty i ustosunkowany pan, który miał pomalowane na czerwono paznokcie u stóp.


06.10
Oto Navid, chłopak ze slumsów, jeden z bohaterów naszego filmu. Dzisiaj pierwszy raz w życiu był w Wesołym Miasteczku.

 


07.10
Na kilka dni opuszczamy Kabul. Jedziemy do prowincji Samangan, gdzie ostatnio widziano zięcia szwagra kuzyna kolegi wujka Osamy Bin Ladena za którego głowę rząd USA wyznaczył nagrodę 85$.

- Ponoć widziano tam również Elvisa, ale to niepotwierdzona informacja.


12.10
Koniec żartów.Jutro Kandahar.

- Gdyby Talibowie skrócili mnie o głowę 1/3 moich empetrójek zapisuję Witkowi, 1/3 dziedziczy Konrad, a pozostałą część zapisuję Danusi. Divixy zapisuję w całości bratu, jak również płyty DVD. Moje przemyślenia zapisuję Polsce.
- Aniu, Tobie zapisuję aparat fotograficzny. Mateusz, oddaję Ci prawa do żerowania na mojej śmierci
- Lecimy samolotem, na 5 dni.
- Prawa do muzyki wydanej na płycie i EPkach, ma mój wydawca. Prawa do muzyki zrobionej po płycie ma chyba Soundcloud, pozostają więc prawa do muzyki sprzed 2007 roku, która cechowała się niespotykanym smutkiem i nostalgią.
- Z wyżej wymienionego powodu muzyki tej nie da się przerobić na dzwonki, jedynie na dzwon.


13.10
Kandahar bardzo różni się od Kabulu. Jest tu czyściej, więcej zieleni, mniej samochodów, kierowcy wolniej jeżdżą, a po zmroku słychać świerszcze. Druga strona medalu jest taka, że nigdzie nie możemy się ruszyć bez obstawy, bohaterowie nie chcą nas zapraszać do domu (z obawy o życie swoich bliskich), jest więcej checkpointów, a wśród Amerykanów pracujących dla NGO, panuje strach (np. Przed chwilą oglądaliśmy bunkier w naszym guest house). Zdecydowanie bardziej wolę brudny Kabul z jego szalonymi kierowcami- tam nie czułem żadnego zagrożenia i nikt nie ograniczał nam swobody ruchów.

- W Kabulu w supermarketach też są kolesie z kałachami, ale nie żądają paszportów, jedynie obmacują przy wejściu.

- Przed hotelami w Kabulu są zasieki i żołnierze z karabinami maszynowymi. Co drugi budynek mieszkalny nad murem ma druty kolczaste, jednak mimo wszystko żołnierze nie są tak spięci jak tutaj. Tak przy okazji: dzisiaj rano w Kabulu był zamach, drugi w trakcie naszego pobytu.

- Muszę jednak zaznaczyć, że Ci ludzie którzy chcą z nami rozmawiać są dla nas super mili. Robimy materiał w ośrodku rehabilitacji dla ludzi z amputowanymi kończynami. Są tu starcy, dorośli, dzieci, przede wszystkim ofiary min, zarówno talibskich jak i amerykańskich. Warunki i sprzęt są oczywiście tragiczne, ale klinika spełnia swoją rolę (zwłaszcza że to jedyny taki ośrodek w promieniu 150km).

 

Widok z tarasu w naszym guest house

 


15.10
Jutro wracamy do Kabulu. Dzisiaj wreszcie udało nam się pozbyć naszych aniołów stróżów i pojeździliśmy po Kandaharze. Zrobiliśmy trochę ujęć z życia miasta. Ładne jest. Bardziej klimatyczne niż Kabul. Nikt nas nie zaczepiał, nie wyczuwałem wrogości. Dziewczyny które pracują dla NGO prosiły nas wczoraj, żebyśmy im pokazali ujęcia z miasta. Nie znają go, chociaż w nim pracują. Przez cały czas siedzą w swojej złotej twierdzy...
- To naprawdę jest pałac. Żeby nie być gołosłownym, pokażę zdjęcie sufitu w naszym pokoju

 

16.10
Znowu Kabul.

-Pozbyłem się głupich uprzedzeń. Nie było ich zbyt dużo, ale nigdy nie byłem w państwie islamskim i trochę się obawiałem przed wyjazdem.


17.10
Powrót z Kandaharu do Kabulu.


23.10

Droga do Zare (miasteczko widoczne w dolinie). Spędziliśmy tam jedną noc, w ośrodku PIN (People In Need, czeska NGO).

- Większość tutejszych kierowców słucha muzyki. I nigdy nie jest to europejska muzyka. Oni kochają swoją kulturę.

23.10
Chegzar, w prowincji Chakana. Pierwsza wieś w której zostaliśmy na noc, po wyjeździe z Mazaar (w którym tylko lądowaliśmy). Brak prądu jest tam stosunkowo niewielkim problemem. Podstawowym jest brak wody. Nie ma tam żadnej studni, więc ludzie czerpią wodę z wyżłobionej jamy w skale, o wielkości mniej więcej dwóch metrów sześciennych, która nazywa się Kanda (jest ich od kilku do kilkunastu w każdej wsi w tym regionie), i do do której spływa woda po zimowych roztopach. Mężczyźni wraz z synami codziennie podróżują osiołkami, aby zaczerpnąć wody na cały dzień. Ta woda musi wystarczyć wsi na cały rok. Jeśli nie ma opadów deszczu i śniegu (rekord w Afganistanie to 7 lat bez kropli deszczu!!!), ludzie opuszczają swoje domy i idą dalej, dopóki nie znajdą miejsca z dostępną wodą. Nie wszyscy starcy i dzieci przeżywają taką podróż (ogólnie umieralność noworodków w Afganistanie jest jedną z największych na świecie).


23.10
Droga do Marghzar, ostatniego miejsca pobytu w naszej pięciodniowej wycieczce.

23.10
I na dobranoc ostatni film z podróży. Marghzar. Koryta rzek spełniają tu również funkcje dróg (jeśli się ma oczywiście osiołka, lub terenowy samochód)

 

24.10
Za 5 dni wracam do Ojczyzny.
- Z chęcią spędziłbym tu kolejny miesiąc...


24.10
Kanion Amrakh


24.10
Trwają przygotowania do wielkiego święta szyickiego którego nazwy nie znam. Od paru dni co wieczór słychać w nocy śpiewy (normalnie kończą się o zachodzie słońca).

- A dzisiaj tak pięknie śpiewa... Siedzę na tarasie, nagrywam i słucham. Nie znam ani jednego księdza obdarzonego tak piękny głosem.
- Negatywnym skutkiem ubocznym tego święta jest zwiększona obecność wojska i policji na ulicach. W zeszłym roku był zamach na meczet szyicki, zresztą jak zwykle.
- Podczas przygotowań do świąt ktoś odpalił już jedną rakietę. Nikt nie ucierpiał ale atmosfera się zagęszcza.

27.10
Znam już rozkład lotów. Lądujemy na Okęciu pojutrze około 19. Do Krakowa zawitam 5 godzin później.


27.10
Skończyły się upały, zrobiło sie zimno. Zmiana jest dosyć drastyczna. Za dwa, trzy tygodnie zacznie pewnie padać śnieg. Lubię w taką pogodę wyjeżdżać z miejsc które pokochałem, to trochę łagodzi smutek rozstania.

- Szczyty już są ośnieżone


28.10
Ostatni dzień w Afganistanie. Wieczorne śpiewy nie ustają, słychać je z wielu stron.
Po zmroku temperatura gwałtownie spada, powietrze się oczyszcza i widać gwiazdy. Piękny kraj. Piękni ludzie. Bardzo chciałbym tu kiedyś wrócić.

 

29.10
Do zobaczenia Afganistanie!

- Mój telefon będzie nieczynny przez najbliższe 30 godzin. Czy będę miał dostęp do Internetu, trudno powiedzieć. Śpimy w hotelu w Istambule, więc wi-fi powinno działać.

29.10
Istambuł. Śpimy w czterogwiazdkowym hotelu na koszt linii lotniczych. Za chwilę wychodzimy na kolację.

-Przez ostatni miesiąc prawie zapomniałem o deszczu...

 

 

- Komu w drogę temu aviomarin... Do zo w Polsce

30.10
Kraków